Dark patterns, czyli zwodnicze interfejsy – co mówi prawo i dlaczego to nas dotyczy
- Paweł Janicki
- 15 lip
- 3 minut(y) czytania

Z pozoru niewinna strona internetowa, formularz subskrypcji lub okno zgody na ciasteczka – to właśnie tam najczęściej czai się pułapka. Użytkownik internetu, często działając automatycznie i pod presją czasu, klika w to, co „sugeruje” interfejs. Ale czy zawsze wie, co naprawdę wybiera? Właśnie w tym miejscu zaczyna się historia tzw. dark patterns – po polsku zwanych zwodniczymi interfejsami. To techniki projektowania cyfrowych środowisk, które zamiast służyć użytkownikowi, mają na celu nakłonienie go do działania zgodnego z interesem usługodawcy, często wbrew własnej woli lub świadomości. Z prawniczego punktu widzenia jest to nie tylko temat etyczny, ale coraz częściej również regulowany prawnie.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której użytkownik chce zrezygnować z subskrypcji newslettera. Zapisanie się wymagało jednego kliknięcia, ale wypisanie się – aż pięciu kroków, z dodatkowymi pytaniami typu: „Czy na pewno chcesz zrezygnować?”, „A może zostaniesz z nami jeszcze chwilę?”. Albo inny scenariusz – klient dodaje do koszyka produkt, a tuż przed płatnością system automatycznie dorzuca kolejny towar lub ubezpieczenie. W większości przypadków to nie jest przypadek. To efekt świadomego zaprojektowania interfejsu, by zwiększyć sprzedaż, konwersję, czas zaangażowania. W języku prawnym powiedzielibyśmy wręcz, że użytkownik znajduje się w pozycji asymetrii informacyjnej i zostaje zmanipulowany co do znaczenia czynności, którą wykonuje.
Takie techniki projektowe są dziś bardzo powszechne w e-commerce, aplikacjach mobilnych, systemach płatności i platformach społecznościowych. Mają wiele odmian – od ukrytych kosztów, przez domyślnie zaznaczone zgody, aż po sztucznie utrudnioną rezygnację z usługi. Niektóre z nich działają subtelnie, inne zupełnie wprost wprowadzają użytkownika w błąd. Problem polega na tym, że użytkownik – nawet jeśli czuje się zdezorientowany – nie zawsze wie, że padł ofiarą manipulacji. A jeszcze rzadziej wie, że może mieć w tej sprawie konkretne prawa.
Na szczęście świadomość regulatorów rośnie. Unia Europejska zaczęła podejmować konkretne działania przeciwko stosowaniu dark patterns. Przełomem jest tu tzw. Akt o usługach cyfrowych, czyli Digital Services Act (DSA), który obowiązuje od lutego 2024 roku. DSA zakazuje stosowania interfejsów mających na celu wprowadzenie użytkownika w błąd lub ograniczenie jego wolności wyboru. Co istotne, zakaz ten dotyczy nie tylko treści, ale również architektury informacji, sposobu rozmieszczenia przycisków, kolorystyki, czy domyślnych ustawień. Z punktu widzenia projektanta UX to prawdziwa zmiana reguł gry – teraz za błędne zaprojektowanie formularza można ponieść odpowiedzialność prawną.
Jednocześnie DSA nie działa w próżni. Istnieją też inne akty prawne, które odnoszą się do zwodniczych interfejsów. Szczególną rolę odgrywa tu ogólne rozporządzenie o ochronie danych osobowych, czyli RODO. RODO wymaga, by zgody na przetwarzanie danych były świadome, dobrowolne i jednoznaczne. Jeśli więc checkbox zgody na marketing jest ukryty, trudno dostępny lub domyślnie zaznaczony – taka zgoda może zostać uznana za nieważną. Europejska Rada Ochrony Danych w swoich wytycznych z 2022 roku wprost wskazała, że manipulowanie użytkownikiem w celu uzyskania jego zgody narusza RODO. W praktyce oznacza to, że dark patterns są nie tylko nieetyczne, ale i nielegalne, jeśli dotyczą przetwarzania danych osobowych.
Równie istotne są przepisy wynikające z tzw. dyrektywy Omnibus, która w Polsce została wdrożona nowelizacją ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym. Od 2023 roku obowiązują m.in. przepisy, które nakazują przedsiębiorcom informować o najniższej cenie towaru z ostatnich 30 dni. To uderza w popularny mechanizm manipulowania przecenami, gdzie wcześniej ceny były sztucznie podnoszone, by potem można było ogłosić spektakularne „obniżki”. To również forma zwodniczego działania – nie tyle w interfejsie, co w przekazie marketingowym, ale efekt ten sam: klient podejmuje decyzję nie w oparciu o rzetelną informację, ale o zmanipulowaną narrację.
W polskim porządku prawnym wciąż brakuje definicji „zwodniczego interfejsu” czy „dark pattern”, ale nie znaczy to, że takie praktyki są dozwolone. Wręcz przeciwnie – przepisy o ochronie konsumentów, przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym, a także kodeks cywilny (np. w zakresie błędu lub wyzysku przy składaniu oświadczeń woli) mogą być z powodzeniem stosowane przeciwko firmom stosującym te techniki. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) również coraz uważniej przygląda się projektom interfejsów. W ostatnich latach prowadził już postępowania wobec platform, które utrudniały użytkownikom wypowiedzenie umowy lub ukrywały kluczowe informacje o kosztach.
Z perspektywy prawnika technologicznego, obserwuję, jak dynamicznie rośnie znaczenie projektowania etycznego – zarówno w UX, jak i w produktach cyfrowych. Przestaje wystarczać, że coś „jest zgodne z regulaminem”. Dziś kluczowe pytanie brzmi: czy użytkownik naprawdę rozumie, co robi, gdy klika? Czy ma realny wybór? Czy jego decyzja jest wynikiem wolnej woli, czy manipulacji? Właśnie na te pytania odpowiada nowa fala regulacji europejskich i coraz ostrzejsze podejście organów nadzorczych.
Podsumowując – dark patterns to nie tylko problem etyki projektowania, ale przede wszystkim realne ryzyko prawne. Firmy, które je stosują, muszą liczyć się nie tylko z utratą zaufania użytkowników, ale też z karami administracyjnymi i odpowiedzialnością cywilną. W epoce gospodarki cyfrowej przejrzystość i uczciwość interfejsów to nie luksus – to obowiązek. Jeśli chcemy, by użytkownicy mieli zaufanie do cyfrowego świata, musimy projektować zgodnie z zasadami prawa, a nie sprytnymi sztuczkami. Bo forma może być legalna, ale jeśli cel jest nieuczciwy – prawo nie będzie milczeć.
Paweł Janicki
Radca prawny IP LL.M.
Comentários